Zawsze chciałam mieć dzieci. Planowałam mieć ich więcej niż dwoje. Aktualnie jest ich troje i powszechnie uznawane jest za oczywistą oczywistość, że więcej ich mieć nie będę, jeśli tylko mam trochę oleju w głowie. Czy tak jest? Wszystko jest możliwe, ale ja osobiście ( w uzgodnieniu z M oczywiście!) takiej granicy sobie nie stawiam. Wielodzietność to trudny temat wzbudzający wiele różnych emocji poczynając od współczucia i żalu, przez oburzenie, niesmak i niezrozumienie, aż do podziwu i uznania. Wachlarz szeroki, na moje za szeroki.
CO DETERMINUJE DECYZJĘ KOBIETY
Zastanawia mnie sytuacja pojedynczej kobiety. Co nią kieruje tak naprawdę. Jako pierwszy czynnik wymieniana jest trudna sytuacja ekonomiczna, zagrożenie brakiem możliwości odpowiedniego potraktowania pieniądzem ewentualnego dziecka itd. Ale czy rzeczywiście posiadanie dziecka sprowadza się tylko do decyzji ekonomicznych? Dla mnie zdecydowanie nie. Obserwuję kobiety w swoim wieku, starsze i młodsze i widzę zupełnie co innego. Często decyzja o posiadaniu dziecka jest argumentowana brakiem chęci babrania się w pieluchach, brakiem czasu na rozrywki, pasje, uwiązanie i ogólnie końcem normalnego życia.
JAK JEST NAPRAWDĘ
I powiem Wam coś. Rzeczywiście tak jest. Nie wierzę w te kolorowe teksty o tym, że kobieta popołudniu zrzuca dziecko na ojca i wyskakuje sobie na spacer. Chyba, że po zakupy 😉 Kiedy człowiek da nowe życie i jest za nie odpowiedzialny, to to nie są rurki z kremem. To jest walka o przetrwanie! I absolutnie nie mam tu na myśli dramatyzowania, ale obiektywną ocenę sytuacji. Każda kobieta musi włożyć spory wysiłek w to, by przetrwać w rodzicielstwie jako kobieta (facet też;-)), jako żona, przyjaciółka, pracownica itd. Kiedy karmi piersią, dziecko i ona są razem w pakiecie na większość tego czasu. Kiedy szakal wstaje w nocy, chęć imprezowania do rana odchodzi w zapomnienie na jakiś czas. Kiedy trzeba gotować zdrowe obiadki zabierasz się do tego choć tego nie potrafisz, nie lubisz. Ja mam traumę jeśli chodzi o karmienie moich dzieci, ale o tym przeczytasz w innym poście. Wyjścia do ludzi są obarczone wieloma zabiegami dotyczącymi zorganizowania opieki, wybraniem odpowiedniego czasu, a ponadto bagażem psychicznym w postaci myślenia o tym, czy wszystko w domu w porządku.
Ja absolutnie nie jestem matką, która nie jest w stanie myśleć o niczym innym tylko o dzieciach (nawet wtedy gdy ich nie mam przy sobie), ale zgadzam się w 100% z pewnym zdaniem, które usłyszałam tydzień temu, a mianowicie: „kobieta rodzi dziecko całe życie”. W tym jest pewna mądrość, bo fakt jest taki, że każda matka martwi się aż do bólu o swoje dzieci do końca życia. Tak myślę. Już to czuję po kościach, że to się nigdy nie skończy. Aaaaaa!
MACIERZYŃSTWO TO WYBÓR I KOMPROMIS
Rodzicielstwo jest obarczone wieloma kompromisami między moim JA, a drugim TY. A pokazywanie kobietom, że macierzyństwo je ogranicza, zamiast uczenia tego jak sobie radzić w nowych czasach jest fatalne w skutkach. Na szczęście tak radykalne poglądy jak te wymienione w powyższych punktach prezentuje niewielka liczba kobiet, jednak odbija się ona echem również w szerszym gronie. Kobieta często jest w potrzasku myśląc i czując co innego a robiąc co innego. We wszystkim jest jednak ziarnko prawdy, także i w tych punktach powyżej, ale nie dajmy się zwariować! Małe dziecko to okres przejściowy. Z mojego punktu widzenia najtrudniejszy czas dla matki to ten, gdy dziecko jest malutkie i wymaga opieki 24h. Potem naprawdę wszystko nabiera weselszych kolorów, a gdy dzieci jest więcej niż jedno, to już jest w ogóle relaks. No dobra, przegięłam, ale jest naprawdę łatwiej. Mi po wakacjach chciało się płakać, że starszaki idą do szkoły i przedszkola, bo wiedziałam, że teraz spadnie na mnie zabawa z najmłodszym i chodzenie za mną krok w krok. Czytaj: żegnaj śniadanie zjedzone na siedząco i siku w samotności. Na forach kobiety się radzą „mam już jedno dziecko, chciałabym drugie, ale nie wiem czy chcę znowu wracać do tych pieluch, nieprzespanych nocy, kolek itd.” Takich tematów na forach od groma. Widać, że kobiety chcą, ale… No właśnie, co się dzieje?
KAŻDA KOBIETA JEST NIĄ W 100% (Z DZIECKIEM CZY BEZ NIEGO)
Nigdy nie powiem, że kobietę wartościuje się ze względu na posiadane dzieci lub też nie, ze względu na to czy ma jedno, czy wiele dzieci, jednak uważam, że zbyt często dajemy się owładnąć czarnym scenariuszom. Absolutnie każda para samodzielnie podejmuje decyzje: czy i ile mieć dzieci. Nie każdy jest stworzony do tego by wychowywać 5tkę dzieci. Każdy jest inny, każdy ma inną historię, został ukształtowany tak a nie inaczej przez wydarzenia w swoim życiu. Tego nie można pomijać.
Dodatkowo pojawia się jeszcze jedna kwestia. Gdzie w tym wszystkim jest ojciec? Dlaczego pytanie o dzieci z założenia kierowane jest do kobiety? Jaka jest jego rola w sytuacji kryzysu demograficznego? A dzieci? Czy zawsze kierujemy się tym co dla nich najlepsze? One często pragną rodzeństwa. Koledzy, koleżanki moich dzieci, gdy widzą ich trzeciego brata patrzą z zazdrością, proszą swoje mamy o brata, siostrę. Zazwyczaj zostają potraktowane z uśmiechem, ale to jest głębokie uczucie i nie da się tego zakryć dodatkowymi zabawkami czy wyjściami na plac zabaw. I nie, nie czuje się absolutnie lepsza, w żadnym wypadku nigdy o sobie bym tak nie pomyślała. Wręcz bardzo mocno denerwowały mnie teksty znajomych, którzy mieli więcej niż jedno dziecko typu: „Phiii, jedno to jest nic. Przy (tu wstaw odpowiednią liczbę) to jest dopiero wyzwanie”. Miałam ochotę walnąć im między oczy.
Wszystko ma swój czas i do wszystkiego dochodzi się stopniowo. Dlatego ja robię to co czuję, choć nieraz boję się jak nie wiem i pytam się jak to będzie, jak to wszystko ogarniemy. Podejmuję świadome decyzje. Kocham ten gwar w domu, te obiady gdzie każdy chce coś powiedzieć, to, że nasz dom tętni życiem. Od zawsze przerażała mnie cisza w mieszkaniu mojej przyjaciółki (miała brata), gdzie o 19tej czułam się jakby był środek nocy, a w domu była totalna cisza. Mama zajmowała się sobą, babcia w swoim pokoju, i my dwie (brat gdzieś coś sobie ;-)). Kiedy wracałam do siebie, czułam rytm tętniącego życiem domu (2+5) i dopiero czułam, że żyję. To mnie napędzało. I tak zostaje do dziś.
Dlatego dla mnie wielodzietność jest na wielkie i świadome TAK
A Wy jakie macie doświadczenie? Macie dużo rodzeństwa? A może jesteś jedynaczką?
Chętnie poznam Twoją opinię
-
Satbasien
-
Judyta
-
Ewa
-
http://panimatka.pl/ Pani Matka
-
-
-
http://tygrysiaki.pl/ Ania – Tygrysiaki
-
http://panimatka.pl/ Pani Matka
-
http://tygrysiaki.pl/ Ania – Tygrysiaki
-
http://panimatka.pl/ Pani Matka
-
-
-
Ewa
-
http://tygrysiaki.pl/ Ania – Tygrysiaki
-
http://panimatka.pl/ Pani Matka
-
-